"Trudno żegnać na zawsze kogoś
Kto jeszcze mógł być z nami"
Jest rok 2008 dwie młode i szalone dziewczyny wsiadają do samolotu,
są bardzo podekscytowane. To ich pierwszy lot i pierwszy wyjazd za granicę.
Kierunek ? Rzym – Wieczne Miasto. Mają spędzić tam dokładnie tydzień. Wyjazd to
rodzaj koloni/pielgrzymki. Przez całe 7 dni intensywne zwiedzanie. Wszystkie
mniejsze i większe zabytki Rzymu i Watykanu. Prawdziwa włoska pizza, dziwne i
dotąd nie znane smaki lodów, metro, audiencja u papieża (jeszcze wtedy
Benedykta), wspinanie się na posąg Zeusa na jednym z placów i wiele wiele innych
rzeczy. Są zachwycone. Zakochują się w tym mieście i ludziach. Wracają do
Polski ze łzami w oczach. Postanawiają nauczyć się włoskiego, jednak na lekcje
nigdy nie trafiają.
Czas leci, a każda z
nich podąża swoją ścieżką, mają własne szkoły, przyjaciół, nie spotykają się
już tak często jak wcześniej, ale wciąż mają ze sobą kontakt. Nawet gdy nie ma
czasu, to przelotem lub dzięki mamom dowiadują się co u siebie słychać. W końcu
mieszkają w blokach naprzeciwko. Każda z nich ma swoje plany, marzenia. Bywają
gorsze lub lepsze dni, ale zawsze znajdują wyjście z sytuacji i radzą sobie z
problemami. Do dziś.
Jedną z tych dziewczyn jestem ja, a drugą bliska koleżanka.
Wtedy się przyjaźniłyśmy, potem tak jak pisałam nasze drogi trochę się
rozeszły, ale wciąż miałyśmy kontakt. Kilka godzin temu dowiedziałam się, że
nie żyje. Śpieszyła się na autobus, wbiegła na przejście na czerwonym świetle,
potrącił ją samochód. W szpitalu nie udało jej się uratować. Była taka młoda,
miała plany, świetnych przyjaciół, wspaniałego chłopaka… I wszystko się
zmieniło. Nic już nie będzie takie jak dawniej.
Do tej pory nie mogę się otrząsnąć, wydaje mi się, że to się
nie zdarzyło, że to jakaś pomyłka, zły sen….ale niestety to prawda. Powoli
zaczyna do mnie to docierać. Ta szara, podła rzeczywistość i prawdziwe życie,
które jest brutalne, i nie takie różowe jak w filmach czy bajkach.
Dopiero teraz zrozumiałam, że nie warto pędzić, że trzeba
się zatrzymać, bo pośpiech nic nie da, wystarczy 10 sekund i życie nasze, i
ludzi dookoła nas może się zmienić diametralnie. Należy cieszyć się każdą
chwilą, chwytać życie takie jakim jest, korzystać i czerpać z niego jak
najwięcej, bo nigdy nie wiadomo kiedy wybije twoja godzina… Nie odkładajmy
niczego na potem, bo może być już za późno. Miałam się z nią spotkać. Myślałam
- mamy czas. Nie mamy. Nie zdążyłam. Pamiętajmy o tym.
Na koniec chcę jeszcze napisać, że gdybym mogła
powiedzieć Jej
jeszcze jedno zdanie, to chciałabym Jej podziękować za ten wspaniały tydzień w
Rzymie. To od tego wyjazdu zrozumiałam, że podróże to moja pasja, pomogła mi w
tym, bo gdyby nie Ona, to nigdy bym tam nie pojechała. Obiecuję Ci, że wrócę do
Rzymu, znajdę ten pomnik Zeusa i wejdę na niego.
Marzyła, żeby zobaczyć
Japonię i kwitnące wiśnie. Może tam na górze też rosną…